Ostatnie pożegnanie Stefana Krzyżańskiego….

Informujemy  że dnia 10 lutego 2020 roku w poniedziałek zmarł Stefan Krzyżański w wieku 97 lat. Związany z Jacht Klubem Wielkopolski od 1970 do zasłużonej emerytury 1982 roku, a tak właściwie do śmierci , pogrzeb odbył się w piątek 14 lutego 2020 roku godz 12.00. Zarząd Klubu.

Stefan Krzyżański, sportowiec, działacz, społecznik.  Rocznik 1922. 

                   Życie Stefana Krzyżańskiego to historia obfitująca w ciekawe opowieści i zaskakujące koleje losu, doświadczenia wojenne i osiągnięcia sportowe, które będziemy wspominać jeszcze długo. Dziś przypomnijmy te najważniejsze. 

Stefan od młodzieńczych lat interesował się sportem. Z powodzeniem zaczął od gimnastyki wstępując w latach 30-stych do Towarzystwa Patriotyczno-Gimnastycznego ,,SOKÓŁ’’ i miał okazję uczestniczyć  w zawodach na Zaolziu; lecz początek sportowej przygody przerwał wybuch II Wojny Światowej. Był to czas, gdy wielokrotnie ocierał się o śmierć; został pobity przez Gestapo, a potem zmuszony do pracy na okupowanej przez Niemców Cytadeli. Szczęście go nie opuszczało, a los zawsze sprzyjał, dlatego przetrwał i po wyzwoleniu Cytadeli cały wrócił pieszo do domu. 

Po wojnie mógł wrócić do swojej pasji, sportu. Pracował jako instruktor WF-u i przysposobienia  obronnego w Szkole Podstawowej w Rokietnicy. Wspólnymi siłami z młodzieżą stworzył  boisko piłkarskie, które służy do dnia dzisiejszego. 

W 1949 roku  związał się z Ludowym Zespołem Sportowym nad Jeziorem Kierskim, dzisiejszym ŻLKSem. To tam z sukcesami założył pierwszą w Kiekrzu Sekcję Podnoszenia Ciężarów. Sam zdobył kilka istotnych tytułów w wadze koguciej, a jego dyplomy do dzisiaj wiszą w domu rodzinnym. Zapoczątkował też takie sporty jak siatkówka, piłka ręczna, przyczynił się do stworzenia  sekcji lekkoatletyki oraz rozwoju  żeglarstwa. I to właśnie z żeglarstwem związał się na dłużej. 

W latach 70. rozpoczął pracę w sąsiednim Jacht Klubie Wielkopolskim, w którym był również opiekunem młodzieży na wyjazdach krajowych i zagranicznych.  Z potrzeby krzewienia sportu wśród najmłodszych w 1977 współtworzył Srebrny Żagiel Optymista, regaty, które na przestrzeni lat stały się symbolem kierskiego żeglarstwa. Regaty, w których startował jego najmłodszy syn Jacek, a wiele lat później wnuczka Weronika; a kto wie może i w przyszłości kolejne pokolenia Krzyżańskich będą też w nich startować, bowiem regaty te odbywają się po dziś dzień i są największą imprezą żeglarską na jeziorze Kierskim. 

Jego sportowe dokonania zostały godnie uhonorowane. W ciągu życia został odznaczony:

  • Jako Zasłużony Działacz Ludowych Zespołów Sportowych
  • Odznaczony Honorową Odznaką Zasłużonego Działacza Polskiego Związku Żeglarskiego
  • Odznaką Za Zasługi dla Rozwoju Województwa Poznańskiego
  • Honorowym Dyskiem za społeczny wkład pracy w rozwoju Kultury Fizycznej i Turystyki na terenie województwa poznańskiego
  • Odznaką Za Zasługi w Rozwoju Kultury Fizycznej i Turystyki

W 1982 przeszedł na zasłużoną emeryturę, podczas której z radością kontynuował sportowe pasje, a potem kibicował innym, m.in. na zawodach w podnoszeniu ciężarów w Nowym Tomyślu. 

Wrócił też do rzeźnictwa stając się znanym w całym powiecie z doskonałych wyrobów wędliniarskich. 

Nigdy nie zapomniał o wojennych wydarzeniach minionego wieku, dbając o ich pamięć, gdy inni już odeszli.
Co roku uczestniczył w obchodach wyzwolenia Poznania na poznańskiej Cytadeli jako najstarszy świadek tych wydarzeń. Brał też udział w upamiętnieniach Powstania Wielkopolskiego, osobiście znając Bosmana Adama Białoszyńskiego – dowódcę IV Kompanii Marynarzy podczas Powstania. Dziś spocznie nieopodal niego w obecności warty honorowej ubranej w mundury marynarskie z tamtego okresu.

Lecz Stefan Krzyżański był nie tylko sportowcem i działaczem, ale przede wszystkim mężem, ojcem, dziadkiem i pradziadkiem. 

W 1958 roku zawarł ślub z Anną Szmyt. Razem założyli rodzinę i żyli w zgodzie 62 lata – codziennie się wspierając. Wychowali trzech synów, Ryszarda, Tomasza i Jacka, a także pomogli wychować sześcioro wnucząt, Piotra, Weronikę, Dominikę, Gabrielę , Emilię i Martę. 

W ostatnich dwudziestu latach życia to właśnie  roli dziadka Stefan Krzyżański poświęcił się całkowicie, a w ostatnich dniach został pradziadkiem małej Marceliny.

Swoich wnuków uczył jeździć na rowerze, pływania, żeglowania, ale też tego jak poprawnie ostrzyć noże, by nie zrobić sobie krzywdy czy wchodzić na drabinę – oczywiście gdy babcia Ania nie patrzyła. Zawsze służył pomocą i dobrą radą. Zadbał, by wszyscy wyrośli na przyzwoitych ludzi.

W Kiekrzu był postacią kultową. Zawsze z nienagannie ułożonymi włosami, zawsze wyprostowany z uśmiechem witał wszystkich na ulicy, łatał dziury na Marynarskiej, kosił i podlewał trawę na okolicznych podwórkach, przy Krzyżu. Nikt nie mógł uwierzyć ile ten żwawo jadący na rowerze mężczyzna ma lat. We wrześniu skończył 97. Zasłużony wiek, choć dla nas i tak za mało. 

Przepis na tak długie życie? Przede wszystkim trzeba mieć dużo szczęścia w życiu, które ratowało go z najokropniejszych momentów historii, podczas wojny i dalej w życiu. Chociaż on pewnie powiedziałby, zawsze zaczynać dzień od zupy mlecznej zwanej nawarką, a kończyć wieczorną gimnastyką. I być dobrym, z czystego serca dobrym dla innych.                                                                                                Taki był Stefan Krzyżański, mąż, ojciec, dziadek, pradziadek, uwielbiany sąsiad. 97 latek o sile młodzieńca do końca swych dni. 

Wszyscy mogliśmy na Ciebie liczyć. 

Spoczywaj w spokoju.

 

Design by Polskie Media | Polityka prywatności i cookies